19-letnia Ukrainka walczy o życie we Wrocławiu

czwartek, 2.3.2017 08:56 934 1

Yelizaveta Martseniuk ma 19 lat i na Ukrainie została przez lekarzy skazana na śmierć. Jej tato i mąż postanowili, że poruszą niebo i ziemię, żeby szukać ratunku dla swojej najdroższej dziewczynki. Trafili do Polski, gdzie do armii ludzi walczących o życie Yelizavety dołączyli lekarze z Przylądka Nadziei. Niestety – dziewczyna nie ma ubezpieczenia i koszty jej leczenia są bardzo wysokie. Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową” na ratowanie jej życia przeznaczyła już 50 tysięcy. Dziś brakuje kolejnych 35 tysięcy złotych, żeby podarować Yelizavecie i jej najbliższym nadzieję na wspólną przyszłość.

Ta urocza 19-latka zmaga się z niezwykle agresywnym nowotworem RMS, który ulokował się w szczęce. Wszystko zaczęło się dwa lata temu od potwornego bólu zęba. Liza chodziła do stomatologa, który szukał coraz to nowych sposobów na uśmierzenie jej bólu.

- Niestety, po pół roku takiej nieskutecznej walki okazało się, że na dziąśle zaczęła jej rosnąć gula, która szybko zamieniła się w dość dużego guza – wspomina tato Lizy, pan Igor.

W Polsce zwykle wtedy wszystko zaczyna się dziać błyskawicznie. Tomograf komputerowy, biopsja, badanie histopatologiczne i diagnoza. Na Ukrainie minęło kolejne pół roku, zanim w końcu lekarze postawili ostateczną diagnozę – nowotwór złośliwy – mięsak. Był marzec 2016 roku i właśnie mijał rok od pojawienia się pierwszych dolegliwości. Na Ukrainie lekarze bezradnie rozłożyli ręce i uznali, że mogą dziewczynie podać jedynie chemię paliatywną. Nie widzieli żadnych szans na jej ratunek.

- Na Ukrainie każdy chce mieć z głowy problem. Robi swoje i natychmiast zapomina o pacjencie. Nie szuka sposobów, żeby pomóc, żeby zrobić coś, co wykracza poza codzienną rutynę i utarte schematy. Machnęli ręką na moją córeczkę i dlatego zaczęliśmy szukać pomocy w Polsce – opowiada ze łzami w oczach tato dziewczyny.

Dzięki łańcuszkowi dobrych ludzi trafili do Przylądka Nadziei. Liza przyjechała tu ostatkiem sił. Cierpiąca i ogromnie wychudzona. Lekarze przecierali oczy ze zdumienia, patrząc na dziewczynę, której stan odzwierciedlał dokładnie to, co mówił jej tato. Że dziewczyna została tam spisana na straty. Szybko okazało się, że wystarczyło jej podać odpowiednie leki przeciwbólowe i zacząć dokarmiać, żeby stanęła na nogi i znów zaczęła się nieśmiało uśmiechać. To jednak był dopiero początek trudnej walki. Liza została poddana szczegółowym badaniom, a następnie bardzo skomplikowanej operacji, podczas której lekarze usunęli nie tylko guza, ale i część podniebienia. Histopatologia wykonana w Polsce pokazała też, że ukraińscy lekarze pomylili się w rozpoznaniu rodzaju nowotworu, z którym przyszło się zmierzyć Lizie. W listopadzie 2016 roku zaczęli podawać jej nową kombinację chemioterapeutyków. Zaczęli ratować jej życie, nie zważając na koszty. A te błyskawicznie poszybowały w górę. Operacja, kolejne chemie, specjalistyczne badania i pobyt w polskim szpitalu. Rachunek szybko przekroczył 50 tysięcy złotych. Za leczenie zapłaciła Fundacja „Przylądek Nadziei”/”Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową”. To jednak nie koniec wydatków.

Dziś Liza co trzy tygodnie musi przyjeżdżać do Wrocławia na podanie kolejnej chemii. Spędza dwa lub trzy dni w szpitalu i wraca na Ukrainę. Lekarze nie potrafią powiedzieć, jak długo potrwa jej leczenie. I ile dokładnie będzie kosztować. Wiadomo, że na terapię przez najbliższe pół roku potrzeba około 35 tysięcy złotych. To pieniądze, które mogą dać jej nadzieję na życie. Realną nadzieję, bo już po pierwszych dawkach nowej chemii widać, że zaczyna ona przynosić rezultaty.

- Liza jest bardzo dzielna i wiem, że zrobi wszystko, żeby pokonać chorobę. Potrzebuje tylko trochę pomocy – mówi pan Igor ze łzami w oczach.

Liza rzeczywiście jest nadzwyczaj dzielna i waleczna. Widać to zwłaszcza wtedy, gdy po dwóch, albo trzech dniach ciężkiej chemioterapii wsiada do busa, który wiezie ją na Ukrainę. Wracają z tatą i mężem do domu razem z robotnikami, którzy pracują w Polsce. Liza i jej bliscy wsiadają we Wrocławiu jako jedni z pierwszych. Potem samochód zbiera ludzi z całego kraju i następnie wyrusza za naszą wschodnią granicę. Taka podróż trwa czasem i 24 godziny. A umęczona Liza wraca i tak z bladym uśmiechem na buzi. - Wierzę po prostu, że te trudne wyprawy są wyprawami po życie – mówi z nadzieją Liza. Żeby Liza dalej mogła leczyć się w Polsce przez najbliższe pół roku potrzebne jest około 35 tysięcy złotych.

Akcję zbierania pieniędzy na leczenie dziewczynki prowadzi Fundacja „Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową”. Żeby pomóc dziewczynie należy wpłacać pieniądze na konto ogólne Fundacji (PLN):  97 1160 2202 0000 0000 9394 2103 z dopiskiem „Pomoc dla Lizy”. Wpłaty z zagranicy można kierować na konto ogólne Fundacji (EURO): 43 1160 2202 0000 0001 1862 8023

SWIFT CODE: BIGBPLPWXXX (trzy ostatnie X jak będzie miejsce) IBAN: PL (identyfikator kraju) + 26 cyfr numeru konta; przykład:  PL43 1160 2202 0000 0001 1862 8023

Przeczytaj komentarze (1)

Komentarze (1)

na nich są pieniądze czwartek, 02.03.2017 09:34
27 żołnierzy rannych w walkach na wschodzie Ukrainy przyjechało na...