Cheerleaders Wrocław: Przygoda życia made in USA

sobota, 4.3.2017 11:12 2787 0

Wszystko zaczęło się od projektu eventu dla przedstawicieli managementu jednej ze spółek grupy kapitałowej KGHM Polska Miedź S.A. Miała to być impreza w prawdziwie amerykańskim stylu, dlatego jej motywem przewodnim była słynna droga Route 66 biegnąca od jednego do drugiego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Zabawę przygotowano tak, jak trzeba, czyli z dbałością o każdy szczegół: począwszy od wystroju wnętrz, a skończywszy na oprawie muzycznej towarzyszącej podczas inauguracji i w trakcie całego wydarzenia. Jednak potrzeba było jeszcze czegoś – elementu zespajającego wszystkie części imprezy w spójną całość. I rzecz jasna w 100% związanego z amerykańską kulturą.

Wybór padł więc na zaproszenie do udziału w evencie profesjonalnych cheerleaderek. I nic w tym dziwnego. Zawód ten jest bowiem ściśle związany z historią amerykańskiego sportu, a dokładniej futbolu: pierwsze dopingi drużyn futbolowych w USA organizowano już pod koniec XIX wieku. Pytanie było tylko jedno: kogo konkretnie zaprosić, by najciekawiej uświetnić event klienta? Odpowiedź była jedna: tylko profesjonalistki. Wybór padł więc na Cheerleaders Wrocław.

Zawodowcy robią to (naj)lepiej

Cheerleaders Wrocław to grupa taneczna na co dzień występująca na meczach koszykarzy ŚląskaWrocław i CCC Polkowice. Zespół to kilkanaście doświadczonych i utalentowanych dziewczyn, które swoje umiejętności miały szansę po raz pierwszy zaprezentować przed większą publicznością w 2011 roku. Od tego momentu ich występy uświetniają każdą nieszablonową imprezę, ale przede wszystkim sportowe mecze i zawody. Zagrzewają do dopingu każdą publiczność dzięki szerokiemu repertuarowi tanecznemu zawsze, niezależnie od pogody czy sytuacji na boisku. Tak ciekawy dorobek w połączeniu z profesjonalizmem sprawił, że Cheerleaders Wrocław wystąpiły na evencie KGHM. Specjalnie na tę okazję przygotowały choreografię do piosenki otwierającej wydarzenie, jak również trzy występy jego pozostałej części. Współpraca była na tyle udana, że dziewczyny zaczęły pojawiać się na  eventach organizowanych przez PowerEvents dla kolejnych klientów. – To już tradycja, że na każdą premierę naszego nowego tematu imprezy cheerleaders zajmowały się choreografią, przygotowaniem rekwizytów czy strojów do występów, słowem: całokształtem przygotowań pod kątem oprawy artystycznej – mówi Paweł Haberka, General Manager w firmie PowerEvents. – Zaufaliśmy sobie do tego stopnia, że daliśmy dziewczynom wolną rękę, wskazując im jedynie kierunek działań, proponując hasła motywów i wreszcie efekt, jaki chcieliśmy uzyskać. Doceniliśmy je, bo to, co sobą prezentują, nie jest zwykłym dopingiem. To ciężka, zarówno pod względem kreatywnym, jak i fizycznym praca, która wymaga wielu wyrzeczeń i poświęceń. Ale – jak widać po akcji z serii 10/10 przygotowanej z okazji jubileuszu naszej firmy z udziałem dziewczyn z grupy Cheerleaders Wrocław – będąca też źródłem mnóstwa przyjemności i satysfakcji.

Przystanek (w karierze): Stany Zjednoczone

Chcąc docenić współpracę z zespołem cheerleaderek, PowerEvents wsparło finansowo ich 7-dniowy wyjazd za granicę, a dokładniej do USA. Zaproszenie dziewczyn było dla nich spełnieniem marzeń o poznaniu tego wyjątkowego kraju – kolebki sztuki cheerleaderingu. Warunek był tylko jeden: wytrzymać tempo tej niezwykłej wycieczki, które wiązało się z pobytem każdego dnia co rusz w innym miejscu, spędzanym na zwiedzaniu różnych ciekawych pomników historii i architektonicznych cudów w Waszyngtonie i Nowym Jorku. Wszystko to sprawiło, że wyjazd był wyjątkowo intensywnym przeżyciem. Ale, jak mówią dziewczyny, w porównaniu z treningami odwiedziny USA były odprężającą wycieczką w nieznane. I mimo zaledwie tygodnia, jaki miały na zwiedzenie małego fragmentu niezwykłego kraju, przyznają, że zobaczyły wszystko, co warte było zobaczenia w tych dwóch miastach. – Co prawda Nowy Jork to bardzo ciekawe pod kątem architektury miasto, ale to jednak Waszyngton przypadł mi do gustu – mówi Weronika Mleczko z Cheerleaders Wrocław. – Szczególne wrażenie zrobiły na mnie Washington Monument i Lincoln Memorial. Otaczające te obiekty tereny to świetne miejsca na wypoczynek, na którym tak nam zależało. Gdybym tam mieszkała, to pewnie właśnie tam chodziłabym czytać książkę lub jeździć na rolkach.

– Kiedy stałam na tarasie widokowym jednego z nowojorskich drapaczy chmur Rockefeller Center, czułam się tak, jakbym znajdowała się właśnie na szczycie całego świata – wspomina Julia Bawolska. – Nie jestem w stanie nawet nazwać emocji, jakie wtedy czułam. I tak też wyglądały nasze pierwsze dni wyjazdu – były zwyczajnie nie do opisania. Starałyśmy się zobaczyć jak najwięcej, przeżyć te kilka  dni tak intensywnie i szybko, jak tylko się da. Po prostu chłonąć wszystko to, co nas otaczało. Bo wiedziałyśmy, że taka okazja może się już nigdy nie zdarzyć.

Prawdziwie polska noc

Jednak wydarzeniem, które było idealnym zakończeniem podróży dziewczyn, był ich występ na meczu Washington Wizards – drużyny Marcina Gortata – z New Orleans Pelicans podczas zorganizowanej przez polskiego koszykarza „Polskiej nocy”. Wydarzenie, na którym pojawiła się m.in. Alicja Bachleda-Curuś, miało przybliżyć amerykańskim kibicom polską kulturę. Przygotowania do występu w Waszyngtonie trwały od samego rana w dniu rozegrania meczu. Skupione i odrobinę zestresowane dziewczyny trenowały w hotelu, dając z siebie wszystko. – Bardzo dobrze pamiętam te chwile – uśmiecha się cheerleaderka Julia Bawolska. – Stres, ściśnięty żołądek... tego dnia nie byłam po prostu w stanie nic zjeść. Potem był wyjazd do hali Verizon Center i to tam tak naprawdę ekscytacja sięgnęła zenitu. O śmiechu czy rozluźnieniu mogłyśmy tylko pomarzyć. To był swoisty moment podsumowań wszystkich tych lat treningów i pracy nad sobą, które każda z nas z pewnością miała wtedy w głowie. 


Wreszcie nadszedł moment wyjścia na parkiet. Dziewczyny przyznają, że nie było to łatwe, ale na szczęście wszystko się udało. Wrażenia zaś, wciąż żywe w ich pamięci, potwierdzają, że mimo zdenerwowania był to naprawdę niezwykły wieczór. Trema jak zwykle była ich spiritus movens. – Gdy zamykam oczy, widzę halę pełną ludzi, ogromną przestrzeń, przechodzą mnie ciarki i przypomina mi się moment, kiedy wbiegamy na parkiet, ustawiamy się i czekamy na pierwszy dźwięk muzyki – mówi Agnieszka Szmit z Cheerleaders Wrocław. – Wystąpić na parkiecie NBA podczas tak wspaniałego widowiska – to nie zdarza się codziennie. Było to nie tylko spełnienie naszych marzeń, ale i ogromne wyzwanie. Nie mogłyśmy przecież zawieść ani siebie, ani zespołu, ani tym bardziej Polaków, którzy tak licznie przybyli do hali Verizon Center twego wieczoru. Największe emocje, które towarzyszyły mi w tamtym czasie, to były właśnie te związane z wystąpieniem podczas meczu. Tego po prostu nie da się zapomnieć.

Wyjazd do Stanów Zjednoczonych tancerek z zespołu Cheerleaders Wrocław był wyjątkowym wydarzeniem zarówno dla dziewczyn, jak i dla PowerEvents. Zapoczątkował też serię akcji zorganizowanych z okazji jubileuszu 10-lecia na rynku i jednocześnie pokazał, jak mocna, profesjonalna więź łączy cheerleaderki i sponsora. – Wzajemny szacunek, inspirowanie się  mobilizowanie do osiągania czegoś więcej niż tylko zorganizowanie udanego eventu. Właśnie te rzeczy sprawiają, że nasza współpraca jest tak wyjątkowa. Mogę śmiało powiedzieć, że cheerleaders to poniekąd część naszego zespołu – mówi Paweł Haberka z PowerEvents. Intensywny wyjazd obfitował co prawda również w liczne zawodowe spotkania, ale i tak najważniejsze było jedno: niezapomniane emocje podczas występu na koniec wyprawy. Życzliwość, uśmiech, podziękowania – z takimi reakcjami Polaków mieszkających w USA spotkały się dziewczyny w trakcie całego pobytu, a w szczególności w tę wyjątkową noc. – To wszystko najlepiej nam pokazało, że warto robić w życiu to, co się naprawdę kocha – mówi na koniec Karolina Bury z zespołu, a Magdalena Chanas dodaje: – A taniec ma w sobie wyjątkową moc, która przyciąga. I ludzi, i emocje, ale przede wszystkim zawodowy sukces, jak widać po naszej drużynie. Jednym z nich był właśnie nasz wyjazd do USA.

Dodaj komentarz

Komentarze (0)