Przed pierwszym dzwonkiem: MEN zapowiada rewolucję w polskim szkolnictwie

W środę minister edukacji narodowej Anna Zalewska skierowała list do dyrektorów, nauczycieli i pracowników oświaty w związku z rozpoczęciem nowego roku szkolnego. Przedstawiła w nim najważniejsze kierunki zmian i zachęciła do włączania się w prace nad ostatecznymi rozwiązaniami. 

Już w połowie września projekty mają zostać skierowane do konsultacji społecznych. A co dokładnie przewidują zmiany? Plan ministerstwa zakłada wygaszenie gimnazjów. Mają wrócić 8-letnie podstawówki i 4-letnie licea. Do siódmej klasy już w przyszłym roku szkolnym pójdą dzisiejsi szóstoklasiści. W gimnazjach po raz pierwszy nie będzie natomiast pierwszych klas. Odrzucony został natomiast pomysł dotyczący przekształcenia szkół podstawowych w powszechne. Resort przeraziły najprawdopodobniej koszty.

Według wyliczeń Związku Nauczycielstwa Polskiego pracę stracić może nawet 37 tys. nauczycieli gimnazjów, ok. 7,5 tys. dyrektorów, ok. 30 tys. pracowników administracji i obsługi. Nadal nie wiadomo także co stanie się z pustymi budynkami. Zaadaptowanie ich pod gimnazja kosztował według wyliczeń ZNP 130 mld zł.

Minister Zalewska zapewnia, że o zwolnieniach nie ma mowy. - Zagrożeń związanych ze zwolnieniami nauczycieli absolutnie nie ma. Zwolnienia będą wynikały tylko i wyłącznie z niżu demograficznego - mówiła dziennikarzom. Tego entuzjazmu nie podziela opozycja, która grzmi, że nowa reforma to swoisty zamach stanu.

Zmiany szkolnictwa w Polsce to jednak nie tylko likwidacja gimnazjów, ale i nowe programy nauczania m.in. najnowszej historii Polski, która konsultowana będzie z IPN.

Przypomnijmy: przeciw likwidacji gimnazjów jest 72 proc. samorządów zrzeszonych w Związku Miast Polskich. Założenia MEN krytykuje też Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty, które zrzesza ok. 5 tys. dyrektorów, liderów i urzędników oświatowych. Pod petycją ZNP w "obronie polskiej szkoły" podpisało się 13 tys. osób. Wcześniej związek zebrał 250 tys. podpisów w obronie gimnazjów.